poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Nowy blog!

Hej ,założyłam nowego bloga. Też fanfiction z 1D. Całkowicie inna fabuła. http://illusionfanfiction.blogspot.com/
Najlepiej byłoby dla mnie, jakbym skończyła ten blog i dopiero rozpoczęła nowy. Więc chyba tak zrobię.

Zwiastun: 


Opis:
Alice to już dorosła dziewczyna. Próbuje być silna, a w środku jest delikatna. Nie potrafi mówić otwarcie o swoich uczuciach. Wydaje się być zagubiona. Pragnęła odnaleźć prawdziwą rodzinę. Przez swoją głupotę wpakowała się w duże niebezpieczeństwo. Czy ktoś jej pomoże? Miłość, czy sprawiedliwość? Pasja, czy awans? A może śmierć będzie lepszym rozwiązaniem?

PS Przepraszam, że nie dodałam żadnego rozdziału, ale dopadł mnie kompletny brak weny. 
I dzisiaj są moje urodzinki :P

wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 16

- Wszystkiego najlepszego Rose!
Spojrzałam się jeszcze raz na niego. Bilety do Paryża?!
- Kto będzie jeszcze? - wiedziałam ,że coś on knuje ,a moje urodziny są jedynie pretekstem.
- Musisz być taka.
- Jaka?... Nieufna ,wkurzająca ,chamska.
- Tak.- po krótkiej przerwie kontynuował - Ty ,ja z Dan ,Niall z Demi ,Harry z Sue ,Zayn z Perrie ,Louis z El i chyba Ed z Taylor. Jeśli chcesz też możesz kogoś wziąć.
-Kogo? Dźwiękowca ,owada ,rybę? - rzuciłam pudełko z biletami na stół i się znów położyłam. - Swoją drogą pies byłby lepszą niespodzianką ,albo rybki.
- Dzięki za pomysł na następny raz.
- Proszę. Jutro nie będę w Anglii ,bo jadę do Mullingar ,by odwiedzić grób mojego ojca i matki.
- Dlaczego?
- Liam... - nie mam najmniejszej ochoty ,by o tym mówić.Nawet jemu.
- Mówisz mi dlaczego ,albo jedziesz z nami.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Naprawdę nie lubię mówić o mojej przeszłości.
- Bo pare lat temu w dzień moich urodzin odbył się pogrzeb mojego taty. Prawdziwego taty.
- Rose? W twoje urodziny. - powiedział to w taki sposób ,jakby mi nie wierzył
- Tak ,w moje urodziny. Zamiast prezentów dostawałam kondolencje. Rozumiesz? Jeśli mi nie wierzyć to nie wierz. Powiedziałam co chciałeś wiedzieć i tyle. - poszłam do kuchni i nalałam sobie wody mineralnej. To szczera prawda. Moje życie to jakieś dno. Upiłam łyk zimnego napoju.
- Wierzę ci. Po co miałabyś mnie okłamywać? -wstał i nalał sobie soku - Ale nadal to są twoje urodziny. Powinnaś je świętować.
- Dlaczego przychodzisz do mnie ,optymisto, skoro wiesz ,że jestem skończoną idiotką z minimalnym poczuciem humoru?
- Jest jeszcze nadzieja ,że cię uratuję przed stoczeniem się na dno. - powiedział i wziął duży łyk napoju.
- Przecież nie ćpam ,nie palę ,nie piję nałogowo i nadal jestem dziewicą, - na moje ostanie słowa prawie wypluł napój.
- Rose. - palnął z tym uśmieszkiem.
- Nawet o tym nie myśl! - wróciłam na swoje miejsce ,a on za mną. - Nie z tobą.
- Okej. Nie było tematu. - sięgnął po pilota i włączył stację muzyczną. Akurat musiała lecieć moja piosenka "End Up Here" z teledyskiem.
- Nie mówiłaś ,że napisałaś nową piosenkę.
- Nie pytałeś.
Zaczęłam zbierać chusteczki z stolika. Jestem troszkę przeziębiona. Po wyrzuceniu śmieci ,rozejrzałam się po lodówce. Banany ,energetyki ,itp. Dawno nie byłam na zakupach. Wyjęłam 2 banany i wzięłam z blatu pudełeczko ciastek i położyłam przed Liam'em.
- Proszę - podałam mu owoc - Częstuj się.
- Lubię cię Rose ,ale... - przerwał mu dzwonek z telefonu. Odebrałam i włączyłam tryb głośno mówiący.
- Rosalie ,przepraszam ,ale nie mogłem się nie zgodzić i możesz na mnie krzyczeć..
- Najpierw może mi powiesz ,o co chodzi? -przerwałam mu.
- Jutro masz wywiad. - pokazałam przyjacielowi język - I musisz napisać jedną piosenkę na nowy album. Wiesz ,jak zwykle o zerwaniu ,albo miłości.
- OK. Mam gdzieś w zapasach piosenki. Nie musisz się martwić.
- Ona musi mieć jutro ten wywiad? -przerwał nam Daddy.
- Hej ,Liam! A co się stało?
- Chciałem ją zabrać do Paryża.
- Do miasta miłości? Razem? - było słychać charakterystyczny śmiech Jason'a.
- Nie razem ,bo z znajomymi ,a poza tym nie zapominaj mam dziewczynę.
- Nie wiem ,czy wiecie ,ale ja tu jestem. Gdzie ten wywiad?
- W Paryżu ,Rose. - odpowiedział Jason.
- Wygrałem! Jedziesz ze mną! - krzyknął kolega.
- Hah Uspokój się. - powiedział mój menadżer.
- No właśnie. - fuknęłam. - O czym będę musiała mówić?
- Normalny wywiad. Będzie pytał o nową płytę i ciekawostki z twojego życia. Pamiętaj ,bądź ostrożna. Oni tylko czekają byś powiedziała coś bardzo prywatnego.
- Wiem. Chyba wszystko już wiem. Cześć.
- Do zobaczenia!
Odłożyłam telefon na stolik.
- Pomóc ci się pakować? - spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Złapałam poduszkę i zaczęłam go bić na żarty. I tak rozpoczęła się nasza poduszkowa "bitwa".
***
- Chcesz sukienkę w czarno-białą (KLIK) ,czy zieloną? - spytał mnie ,kiedy się pakowałam.
- Nie chcę żadnej sukienki ,Liam. - powiedziałam układając ubrania w walizce.
- Ale w sukienkach ci najpiękniej. Lubię cię w tych obu. - spojrzałam się na niego z niedowierzaniem. - Co się tak patrzysz?
- Danielle to prawdziwa szczęściara. - powiedziałam i cały czas się na niego patrzyłam.
- Dlaczego?
- Bo ma ciebie. - uśmiechnęłam się - Wiesz ,jak poprawić kobiecie humor. Przyglądasz się jej. Doradzasz w spawie ubrań. Wspierasz. Kochasz ją. I wiele innych rzeczy. - zwierzyłam się i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Hmm - podał mi rękę. Jak wstałam ,przyłożył mi dwie sukienki do ciała - Lepiej byłoby ,jakbyś się ubrała w nie. I zrobiłabyś mi mały pokaz.
- Liam? - spojrzałam na niego ,czy on chce zrobić mi kawał ,czy mówi serio.
Wcisnął mi ubrania i posłał do łazienki. Nie miałam wyjścia i musiałam się w nie wcisnąć.
Wzięłam najpierw zieloną (KLIK). Wyszłam z łazienki i zaczęłam szukać Liam'a. Siedział w salonie na kanapie i przeglądał mój śpiewnik. Zaraz ,co?! Mój śpiewnik. Podbiegłam do niego i wyrwałam mu go.
- Uszanuj moją prywatność. - Chłopak spojrzał się na mnie i go zatkało. - Żyjesz?
- Em .. j-ja ... Piękna jesteś. - powiedział i się uśmiechnął. Wywróciłam oczami ,obróciłam się na pięcie i chciałam pójść zdjąć to coś z siebie ,ale on pociągnął mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Rose. Mi bardzo się podoba.
Patrzeliśmy sobie w oczy ,a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Przybliżył nasze usta ,dzieliły nas milimetry. Nie mogłam. Wyrwałam mu się.
- Liam ,ty masz dziewczynę ,a my jesteśmy tylko przyjaciółmi. My nie możemy.- zaczęłam panikować. Wbiegłam do łazienki i ochlapałam wodą twarz. - To tylko sen ,Rose. To tylko sen.
Stałam tam ,jak wryta w ziemię. Wytarłam się ręcznikiem i weszłam z powrotem do salonu. Nie było go. Poszłam do sypialni.
- Uznajmy ,że tej sytuacji nie było. - usłyszałam.
- Tak , to chyba będzie najlepsze rozwiązanie - oparłam się framugę drzwi i spojrzałam w dół. Nagle końcówki moich trampek stały się bardzo ciekawe.
- Sukienka i ty są piękne ,ale trampki tu nie pasują. - uśmiechnęłam się.
- To jakie ,mój stylisto ,polecasz? - podszedł do szafy i spojrzał się na mnie.
- Może czarne koturny.
- Jasne. Będą pasować ,ale jest już późno ,a ja chciałabym się wyspać. - wzięłam z szafy moją koszulę. Dokładniej koszulę Liam'a ,dał mi ją. Mimo zaistniałej sytuacji ,troszkę bałam się przebierać ,kiedy obok był on ,ale mieliśmy udawać ,że tej sytuacji nie było. Czasami nawet zostawał ze mną na noc. Gadaliśmy o życiu wtuleni w siebie.Zdjęłam sukienkę i ubrałam piżamę. Spakowałam resztę rzeczy ,które będą mi potrzebne na 4 dni.
- Zostać z tobą na noc? - usiadł na łóżku.
- A spakowałeś się już?
- Yhm.
- No to wskakuj. - powiedziałam zamykając walizkę.
Zaczął zdejmować ciuchy. Został w samej bieliźnie. Po paru sekundach leżeliśmy razem w łóżku. Gadaliśmy do 1 w nocy o tym ,co będziemy robić w Francji.
***
- Ugh, która godzina? - powiedziałam zaspanym głosem. - Liam? - odważyłam się otworzyć oczy. 
Nie było go. Na jego poduszce leżała karteczka ... jak zwykle. 
Pojechałem do domu po rzeczy.
Spotkamy się na lotnisku xx
- Idiota. - mruknęłam do siebie. Nadal nie wiedziałam ,która godzina ,więc wstałam z łóżka i zaczęłam szukać telefonu. - Jeszcze większy idiota! - krzyknęłam ,kiedy znalazłam telefon. Nie mój ,jego. 10:40 widniała na wyświetlaczu. Szybko się przebrałam (KLIK) i ogarnęłam włosy. Nie mogłam znaleźć swojego telefonu ,więc zadzwoniłam z komórki Liam'a na mój. 1 sygnał ,2 sygnał.
- Halo? - usłyszałam.
- Pomyliłeś telefony ,durniu.
- Co?
- Wziąłeś mój ,a swój zostawiłeś. Na lotnisku mi go oddasz.
Rozłączyłam się i pobiegłam do lodówki. Wyjęłam ostatniego banana i włożyłam do torebki. Do walizki włożyłam jeszcze piżamę i 2 książki. Z stolika wzięłam kluczki do samochodu. Zabrałam jeszcze torebkę ,walizkę i mogłam iść.
Podczas jazdy zjadłam banana. Pierdolić przepisy ,byłam głodna. Wychodząc z samochodu ,pomyślałam o biletach.
- Jaka ze mnie idiotka! - krzyknęłam. Miałam nadzieję ,że Liam wziął też mój. Wyjęłam jego telefon i zadzwoniłam.
- Co się stało?
- Powiedz ,że wziąłeś mój bilet. Błagam.


Ta da. Wyszedł ,jaki wyszedł.
 Kocham Was najbardziej na świecie. Dziękuje za
ponad 1000 wyświetleń!
Nie wiecie ,jak bardzo się ucieszyłam :D
Mniej więcej to była moja reakcja:

I jeszcze raz wielkie dzięki ,że czytacie to ... coś.

wtorek, 30 lipca 2013

Chapter 15

Gadałyśmy razem z dziewczynami do północy. Były strasznie zmęczone ,więc poszły spać. Rano to ja wstałam o 5 i nie mogłam się rozchmurzyć po całym zajściu w studiu. Musiałam je odwieść do domów. Przez całą noc udawałam miłą i sympatyczną. Rzygam już tymi udawanymi uczuciami. Mam dość wszystkiego. Rozumiecie to ,że zostałam nominowana do nagrody "The Best Music Idol Ever"z Justin'em Bieber'em ,Demi Lovato ,Little  Mix ,One Direction i innymi. Przepraszam ,ale JA? Co ja takiego zrobiłam?!
Wspomagasz akcje charytatywne ,dajesz darmowe koncerty,codziennie piszesz
,że kochasz swoich fanów ,wymieniać dalej ,czy Ci wystarczy?
Aha ,wystarczy. Cholerna podświadomość. Mówiąc o wspieraniu akcji to pomagam tylko rodzinom w ,których jest używana przemoc. Dlaczego? Przeżyłam to i nie polecam nikomu. Najgorsze uczucie jest takie ,kiedy wmawiają Ci ,że jesteś wpadką. Tak ,wpadką. Rodzice nie planowali mieć kolejnego dziecka. 
A wracając do nominacji to na nią nie zasługuję. Nie chcę i nie przyjdę na tą galę wręczenia nagród. Przecież i tak nie wygram. 
14:00 ,27 Grudnia
Jestem w domu dziecka. Poproszono mnie ,żebym przyjechała i udzieliła małego koncertu dla dzieci. Minęło pół godziny ,a już się zjawiłam na miejscu. Przywitałam się z dziećmi i z tego co się dowiedziałam ,większość dzieci uważa mnie ,ze wzór do naśladowania. JA?! No ,ok. Usiadłam na jednym z krzeseł i dawałam autografy. Podeszła do mnie jedna zapłakana dziewczynka ,a uśmiech z mojej twarzy momentalnie zniknął.
- Hej ,co się stało? - zerwałam się z siedzenia i uklękłam obok niej.
- Dlaczego pytasz?
- Bo boję się o ciebie.
Dziewczynka wysiliła się na słaby uśmiech.
- Jak masz na imię?
- Diana.
- Piękne imię dla pięknej dziewczynki. - wyjęłam z moich włosów małą wsuwkę z kwiatkami i wsunęłam w jej włosy. - Powiesz mi co się stało?
- On - pokazała na pewnego chłopca. - Powiedział ,że jestem dziwna i zabrał  mi misia. Jedyną pamiątkę po rodzicach. 
- Dlaczego powiedział ,że jesteś dziwna?
- Bo mam jedno marzenie.
- Jakie?
- Chciałabym pójść kiedyś do wojska ,jak kiedyś tata.
- To jest marzenie warte spełnienia. Jeśli tego chcesz to nie pozwól takim idiotom ,jak on zniszczyć siebie. Jesteś piękna. Idealna partia dla prawdziwego mężczyny. Wierz ,że ci się uda ,a za nim się obejrzysz będziesz na poligonie z innymi żołnierzami. Poczekaj chwilę.
Podeszłam do wskazanego chłopca. Usiadłam obok niego. I spytałam:
- Hej ,mały. Dlaczego obrażasz dziewczynki?
- Nie twoja sprawa dziwko. - nie powiem wkurzyłam się.
- Wiesz ,co znaczy słowo "dziwka"?
- Laska ,która śpi z wieloma osobami i to lubi.
- Błąd. Taka osoba to nimfomanka. Dziwka to kobieta puszczalska, często prostytutka, używa się też jako określenia złej kobiety. Ta dam. 
- No i?
- No i to ,że używasz pewnych stwierdzeń bez wiedzy ,co one znaczą. 
- Ona cię nasłała. 
- Nie. Sama przyszłam.
- Czego chcesz?
- Misia.
- Kup sobie ,nie stać cię?
- Stać ,ale ten miś to pamiątka po jej rodzicach. Rzecz sentymentalna.
- Rodzice są nic warci.
- Nie każdy rodzic jest idealny. - chłopiec oddał misia i sobie poszedł. Był nieźle wkurzony.
Wróciłam do dziewczynki i oddałam jej pluszaka. 
***
Zaśpiewałam im 4 pioseneki: "End Up Here" ,"Warrior" ,"Somebody To Love" i "People Help The People".
Miałam się zbierać ,ale zobaczyłam opiekuna ,który uderzył na oko 14-nastolatkę. Szybko wstałam i podeszłam do niego.
- Hej! Co ty robisz?! - krzyknęłam i zwróciłam uwagę jednej z innych opiekunów
- Nie wtrącaj się dziwko.
- I kto to mówi?
- Coś ty powiedziała?
- Nie udawaj ,że nie usłyszałeś. Co z ciebie za człowiek ,że bijesz bezbronne dziecko?
- Nie twoja sprawa. - facet popchnął mnie z całej siły ,aż się przewróciłam. Złapał dziecko za nadgarstek i próbował iść ,ale ona się próbowała wyrwać mu. Poczuła zastrzyk adrenaliny. Szybko wstałam i zaczęłam się z nim szarpać ,ale on się odwrócił i przywalił mi z otwartej dłoni w policzek. Ponownie się przewróciłam i złapałam za czerwieniejące miejsce. Nie poczułam ,jak parę łez spłynęło z mojej twarzy. To nie były łzy litości ,a bezsilności. Przerwała nam jakaś kobieta -dyrektorka
- Co ty sobie wyobrażasz?
- A co zwolnisz mnie?
- Nie wolno bić dzieci ,ani gości. Jesteś nienormalny.
- Ha-ha-ha. Sama się prosiła o zlaznie.
- Zwalniam się. - chłopak spojrzał na nią i szybkim ruchem wybiegł z pokoju ,ale przed tym uderzył mnie mocno w brzuch. - Nic ci nie jest ,Anne? - nastolatka pokręciła przecząco głową - Dobrze idź już. Wszystko później mi wyjaśnisz.
Ulotniła się szybko z pokoju ,a mnie zbadał pielęgniarz. Będę miała lekko opuchnięty brzuch przez 1-2 dni ,ale warto było.
***
12:00 ,30 Grudnia
Dwa dni leniuchowania. Moje życie jest ciekawe ,wyczuj ten sarkazm. Jutro nowy rok i moje urodziny. Super. Wyczuwam już ten klimat. Ja na balkonie z  butelkami piwa ,wina i ciastkami obserwująca fajerwerki i udawająca ,że są dla mnie. Woo Hoo. Nie mogę się doczekać. 
Od wczoraj leżę na kanapie i oglądam sobie filmy. Taki maraton filmowy. Obejrzałam już z 7-10 filmów i nie zmrużyłam oka.
- Rekord! Yep! - zaśmiałam się. W samotności człowiek naprawdę głupieje ,ugh.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otwarte! - krzyknęłam. Ktoś chyba starał się otworzyć drzwi ,ale były zamknięte. Wiem o tym ,ale nie chce mi się wstawać.
- Rosalie Camille Cullen,otwórz drzwi! Proszę cię grzecznie! - Liam ,tak to on. Tylko on zna moje 2 imię. Nawet brat nie wie. Dlaczego mu powiedziałam?! 
Bo byłaś wtedy nawalona w cztery dupy!
Ugh! Zamknij się! Nie moja wina.
- A co będę z tego miała?! - odkrzyknęłam.
- Mam coś dla ciebie!
- W ramach?!
- Urodzin?!
- Pytasz się ,czy stwierdzasz.
- Stwierdzam. Otwórz je w końcu!
- Po co?!
- Rose!
- Idę.
Zsunęłam się z kanapy i otworzyłam drzwi ,ale moje nogi były ,jak z waty. Nawet do lodówki ,czy do kibelka nie szłam ,bo nie chciało mi się wstawać.
- Rose! - krzyknął i mnie przytulił.
- Rozgość się. - powiedziałam ledwo co.
- Nie mamy czasu!
- Nie mamy? Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej?
- Mam dla ciebie prezent.
- Juhu ,ale cieszę. - fuknęłam od niechcenia i położyłam się znów na kanapie. Liam najwyraźniej miał to w dupie i wyłączył mi telewizor. - Ej ,ja to oglądałam!
- No właśnie ,oglądałaś. - usiadł koło mnie ,więc musiałam też zmienić pozycję na siedzącą. -
- Więc?!
- Wszystkiego najlepszego! - podał mi małe pudełeczko. - Otwórz ,kochanie! - spojrzałam na niego ,jak na idiotę.
- Po 1. masz dziewczynę ,więc tak niemów do mnie. Po 2. nie musiałeś nic kupować ,albo wystarczyłoby piwo.
- Po 1. to co ,że mam dziewczynę. Po 2. nie będę finansował pijaków.
- Dzięki... Ej! - szturchnęłam go w ramię. 
- Otwórz w końcu.
- Cieszysz się ,jak małe dziecko.
- Otwórz ,otwórz ,otwórz!
- OK. 
Otworzyłam pudełeczko ,a to co zobaczyłam zamurowało mnie.
- Wszystkiego najlepszego ,Rose.


O mój boże! Jak ja się na męczyłam z tym rozdziałem. Pisałam go z 7 razy ,ale i tak był ,jest i będzie beznadziejny ,ugh. MAM INTERNET ,MAM GO! *everybody dance now* hahaha :D
Nowy rekord Directioners ,ale jeszcze mamy do pobicia drugi. :) Musimy obejrzeć teledysk 100 mln. razy w mniej niż 37 dni. Wierzę w was ,kochane! Rozdział myślę ,że jest dłuższy!
Komentarze = szybsze dodanie rozdziału :)