wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 16

- Wszystkiego najlepszego Rose!
Spojrzałam się jeszcze raz na niego. Bilety do Paryża?!
- Kto będzie jeszcze? - wiedziałam ,że coś on knuje ,a moje urodziny są jedynie pretekstem.
- Musisz być taka.
- Jaka?... Nieufna ,wkurzająca ,chamska.
- Tak.- po krótkiej przerwie kontynuował - Ty ,ja z Dan ,Niall z Demi ,Harry z Sue ,Zayn z Perrie ,Louis z El i chyba Ed z Taylor. Jeśli chcesz też możesz kogoś wziąć.
-Kogo? Dźwiękowca ,owada ,rybę? - rzuciłam pudełko z biletami na stół i się znów położyłam. - Swoją drogą pies byłby lepszą niespodzianką ,albo rybki.
- Dzięki za pomysł na następny raz.
- Proszę. Jutro nie będę w Anglii ,bo jadę do Mullingar ,by odwiedzić grób mojego ojca i matki.
- Dlaczego?
- Liam... - nie mam najmniejszej ochoty ,by o tym mówić.Nawet jemu.
- Mówisz mi dlaczego ,albo jedziesz z nami.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Naprawdę nie lubię mówić o mojej przeszłości.
- Bo pare lat temu w dzień moich urodzin odbył się pogrzeb mojego taty. Prawdziwego taty.
- Rose? W twoje urodziny. - powiedział to w taki sposób ,jakby mi nie wierzył
- Tak ,w moje urodziny. Zamiast prezentów dostawałam kondolencje. Rozumiesz? Jeśli mi nie wierzyć to nie wierz. Powiedziałam co chciałeś wiedzieć i tyle. - poszłam do kuchni i nalałam sobie wody mineralnej. To szczera prawda. Moje życie to jakieś dno. Upiłam łyk zimnego napoju.
- Wierzę ci. Po co miałabyś mnie okłamywać? -wstał i nalał sobie soku - Ale nadal to są twoje urodziny. Powinnaś je świętować.
- Dlaczego przychodzisz do mnie ,optymisto, skoro wiesz ,że jestem skończoną idiotką z minimalnym poczuciem humoru?
- Jest jeszcze nadzieja ,że cię uratuję przed stoczeniem się na dno. - powiedział i wziął duży łyk napoju.
- Przecież nie ćpam ,nie palę ,nie piję nałogowo i nadal jestem dziewicą, - na moje ostanie słowa prawie wypluł napój.
- Rose. - palnął z tym uśmieszkiem.
- Nawet o tym nie myśl! - wróciłam na swoje miejsce ,a on za mną. - Nie z tobą.
- Okej. Nie było tematu. - sięgnął po pilota i włączył stację muzyczną. Akurat musiała lecieć moja piosenka "End Up Here" z teledyskiem.
- Nie mówiłaś ,że napisałaś nową piosenkę.
- Nie pytałeś.
Zaczęłam zbierać chusteczki z stolika. Jestem troszkę przeziębiona. Po wyrzuceniu śmieci ,rozejrzałam się po lodówce. Banany ,energetyki ,itp. Dawno nie byłam na zakupach. Wyjęłam 2 banany i wzięłam z blatu pudełeczko ciastek i położyłam przed Liam'em.
- Proszę - podałam mu owoc - Częstuj się.
- Lubię cię Rose ,ale... - przerwał mu dzwonek z telefonu. Odebrałam i włączyłam tryb głośno mówiący.
- Rosalie ,przepraszam ,ale nie mogłem się nie zgodzić i możesz na mnie krzyczeć..
- Najpierw może mi powiesz ,o co chodzi? -przerwałam mu.
- Jutro masz wywiad. - pokazałam przyjacielowi język - I musisz napisać jedną piosenkę na nowy album. Wiesz ,jak zwykle o zerwaniu ,albo miłości.
- OK. Mam gdzieś w zapasach piosenki. Nie musisz się martwić.
- Ona musi mieć jutro ten wywiad? -przerwał nam Daddy.
- Hej ,Liam! A co się stało?
- Chciałem ją zabrać do Paryża.
- Do miasta miłości? Razem? - było słychać charakterystyczny śmiech Jason'a.
- Nie razem ,bo z znajomymi ,a poza tym nie zapominaj mam dziewczynę.
- Nie wiem ,czy wiecie ,ale ja tu jestem. Gdzie ten wywiad?
- W Paryżu ,Rose. - odpowiedział Jason.
- Wygrałem! Jedziesz ze mną! - krzyknął kolega.
- Hah Uspokój się. - powiedział mój menadżer.
- No właśnie. - fuknęłam. - O czym będę musiała mówić?
- Normalny wywiad. Będzie pytał o nową płytę i ciekawostki z twojego życia. Pamiętaj ,bądź ostrożna. Oni tylko czekają byś powiedziała coś bardzo prywatnego.
- Wiem. Chyba wszystko już wiem. Cześć.
- Do zobaczenia!
Odłożyłam telefon na stolik.
- Pomóc ci się pakować? - spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Złapałam poduszkę i zaczęłam go bić na żarty. I tak rozpoczęła się nasza poduszkowa "bitwa".
***
- Chcesz sukienkę w czarno-białą (KLIK) ,czy zieloną? - spytał mnie ,kiedy się pakowałam.
- Nie chcę żadnej sukienki ,Liam. - powiedziałam układając ubrania w walizce.
- Ale w sukienkach ci najpiękniej. Lubię cię w tych obu. - spojrzałam się na niego z niedowierzaniem. - Co się tak patrzysz?
- Danielle to prawdziwa szczęściara. - powiedziałam i cały czas się na niego patrzyłam.
- Dlaczego?
- Bo ma ciebie. - uśmiechnęłam się - Wiesz ,jak poprawić kobiecie humor. Przyglądasz się jej. Doradzasz w spawie ubrań. Wspierasz. Kochasz ją. I wiele innych rzeczy. - zwierzyłam się i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Hmm - podał mi rękę. Jak wstałam ,przyłożył mi dwie sukienki do ciała - Lepiej byłoby ,jakbyś się ubrała w nie. I zrobiłabyś mi mały pokaz.
- Liam? - spojrzałam na niego ,czy on chce zrobić mi kawał ,czy mówi serio.
Wcisnął mi ubrania i posłał do łazienki. Nie miałam wyjścia i musiałam się w nie wcisnąć.
Wzięłam najpierw zieloną (KLIK). Wyszłam z łazienki i zaczęłam szukać Liam'a. Siedział w salonie na kanapie i przeglądał mój śpiewnik. Zaraz ,co?! Mój śpiewnik. Podbiegłam do niego i wyrwałam mu go.
- Uszanuj moją prywatność. - Chłopak spojrzał się na mnie i go zatkało. - Żyjesz?
- Em .. j-ja ... Piękna jesteś. - powiedział i się uśmiechnął. Wywróciłam oczami ,obróciłam się na pięcie i chciałam pójść zdjąć to coś z siebie ,ale on pociągnął mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Rose. Mi bardzo się podoba.
Patrzeliśmy sobie w oczy ,a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Przybliżył nasze usta ,dzieliły nas milimetry. Nie mogłam. Wyrwałam mu się.
- Liam ,ty masz dziewczynę ,a my jesteśmy tylko przyjaciółmi. My nie możemy.- zaczęłam panikować. Wbiegłam do łazienki i ochlapałam wodą twarz. - To tylko sen ,Rose. To tylko sen.
Stałam tam ,jak wryta w ziemię. Wytarłam się ręcznikiem i weszłam z powrotem do salonu. Nie było go. Poszłam do sypialni.
- Uznajmy ,że tej sytuacji nie było. - usłyszałam.
- Tak , to chyba będzie najlepsze rozwiązanie - oparłam się framugę drzwi i spojrzałam w dół. Nagle końcówki moich trampek stały się bardzo ciekawe.
- Sukienka i ty są piękne ,ale trampki tu nie pasują. - uśmiechnęłam się.
- To jakie ,mój stylisto ,polecasz? - podszedł do szafy i spojrzał się na mnie.
- Może czarne koturny.
- Jasne. Będą pasować ,ale jest już późno ,a ja chciałabym się wyspać. - wzięłam z szafy moją koszulę. Dokładniej koszulę Liam'a ,dał mi ją. Mimo zaistniałej sytuacji ,troszkę bałam się przebierać ,kiedy obok był on ,ale mieliśmy udawać ,że tej sytuacji nie było. Czasami nawet zostawał ze mną na noc. Gadaliśmy o życiu wtuleni w siebie.Zdjęłam sukienkę i ubrałam piżamę. Spakowałam resztę rzeczy ,które będą mi potrzebne na 4 dni.
- Zostać z tobą na noc? - usiadł na łóżku.
- A spakowałeś się już?
- Yhm.
- No to wskakuj. - powiedziałam zamykając walizkę.
Zaczął zdejmować ciuchy. Został w samej bieliźnie. Po paru sekundach leżeliśmy razem w łóżku. Gadaliśmy do 1 w nocy o tym ,co będziemy robić w Francji.
***
- Ugh, która godzina? - powiedziałam zaspanym głosem. - Liam? - odważyłam się otworzyć oczy. 
Nie było go. Na jego poduszce leżała karteczka ... jak zwykle. 
Pojechałem do domu po rzeczy.
Spotkamy się na lotnisku xx
- Idiota. - mruknęłam do siebie. Nadal nie wiedziałam ,która godzina ,więc wstałam z łóżka i zaczęłam szukać telefonu. - Jeszcze większy idiota! - krzyknęłam ,kiedy znalazłam telefon. Nie mój ,jego. 10:40 widniała na wyświetlaczu. Szybko się przebrałam (KLIK) i ogarnęłam włosy. Nie mogłam znaleźć swojego telefonu ,więc zadzwoniłam z komórki Liam'a na mój. 1 sygnał ,2 sygnał.
- Halo? - usłyszałam.
- Pomyliłeś telefony ,durniu.
- Co?
- Wziąłeś mój ,a swój zostawiłeś. Na lotnisku mi go oddasz.
Rozłączyłam się i pobiegłam do lodówki. Wyjęłam ostatniego banana i włożyłam do torebki. Do walizki włożyłam jeszcze piżamę i 2 książki. Z stolika wzięłam kluczki do samochodu. Zabrałam jeszcze torebkę ,walizkę i mogłam iść.
Podczas jazdy zjadłam banana. Pierdolić przepisy ,byłam głodna. Wychodząc z samochodu ,pomyślałam o biletach.
- Jaka ze mnie idiotka! - krzyknęłam. Miałam nadzieję ,że Liam wziął też mój. Wyjęłam jego telefon i zadzwoniłam.
- Co się stało?
- Powiedz ,że wziąłeś mój bilet. Błagam.


Ta da. Wyszedł ,jaki wyszedł.
 Kocham Was najbardziej na świecie. Dziękuje za
ponad 1000 wyświetleń!
Nie wiecie ,jak bardzo się ucieszyłam :D
Mniej więcej to była moja reakcja:

I jeszcze raz wielkie dzięki ,że czytacie to ... coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz